Wskazówki dla odwiedzających chorego

Wskazówki dla odwiedzających chorego

„Byłem chory, a odwiedzaliście mnie”
(Mt 25:36)

W kilku punktach chcemy zwrócić uwagę na istotę odwiedzin u chorego. Nie możemy przy tym bliżej określić praktycznej strony takiego spotkania, jest to bowiem zależne od tego, jaki będzie nasz stosunek do obłożnie chorego, częściowo sparaliżowanego, do chorego, który jest w depresji, zawałowca, do umierającego na raka, czy chorego, który przeżywa nowy etap swojego życia, otrzymanego jako dar.

Zbliżenie

Postanowiliśmy odwiedzić chorego, którego już znamy: jest naszym sąsiadem, członkiem naszego Zboru, kolegą z pracy. Nie odwiedzamy go dlatego, że jest to naszym obowiązkiem, lecz by dać odczuć choremu, że nie jest sam, szczególnie teraz, gdy złożony chorobą jest człowiekiem cierpiącym, chwilowo nie tak sprawnym jak my. Dlatego nie oczekuje on od nas litości, lecz zrozumienia i współczucia.

Słuchanie

By zrozumieć chorego, chciejmy go wysłuchać z uwagą i serdecznością. Jako chrześcijanie jesteśmy do tego przygotowani, by wczuć się w jego troski, którymi pragnie się z nami podzielić i co aktualnie przeżywa. Chory pragnie, byśmy go uważnie wysłuchali, by nasze serce usłyszało to, co jego serce pragnie wypowiedzieć.

Rozmowa

Jako odwiedzający jesteśmy także partnerami w rozmowie. Nie jest rzeczą obojętną, jaka jest treść naszej rozmowy oraz sposób jej przeprowadzenia. Chory powinien odczuć, czy jesteśmy go w stanie zrozumieć w jego obecnym położeniu. Chory pragnie rozmawiać z kimś spoza środowiska szpitalnego. Możemy mu pomóc, jeśli w naszej rozmowie zawarte będą trzy ważne elementy: wspierający, dodający otuchy i odwagi oraz pocieszający. Czy będzie to dla niego przydatne i wzmacniające oraz pomocne w obecnej chwili?

Milczenie

Podczas odwiedzin powstają w naszej rozmowie przerwy. Nie ma konieczności, byśmy je natychmiast wypełnili. Te chwilowe przerwy bywają często wypełnione przemyśleniem, choremu natomiast sprawiają ulgę, gdyż dłuższe rozmowy mogą być dla niego nużące. Mając to na uwadze zaoszczędzimy sobie zakłopotania, kiedy na pytania chorego nie potrafimy dać odpowiedzi. Lepiej będzie wtedy dla nas, jeśli wykażemy swoją bezradność w naszej niewiedzy milczeniem. Ludzka to rzecz, gdy nie znając odpowiedzi na każde pytanie stajemy się uległymi.

Pomoc

Bywa niekiedy, że możemy coś dla chorego uczynić: poprawić poduszkę, podać filiżankę, obrać przyniesioną przez nas pomarańczę, czy też wyjąć coś potrzebnego z szafki nocnej na życzenie chorego. Wprawdzie na osobiste jego życzenie, nie na nasze, gdyż nie wypada w natrętny sposób oferować swoich dobrych uczynków. Zadajmy tylko pytanie: Czy mogę w czymkolwiek pomóc? Pozwólmy mu na swobodną odpowiedź: Nie, dziękuję! My jako osoby odwiedzające, nie bądźmy nadgorliwymi w oferowaniu naszej pomocy.

Czas

Tak więc, zgodnie z naszym planem, odrobinę naszego czasu przeznaczyliśmy choremu. Do tych odwiedzin przygotowaliśmy się nie tylko zewnętrznie. Nasze myśli skierowane są na chorego, który pragnie i oczekuje życzliwej mu osoby, oczywiście nie kogoś takiego, kto by miał na uwadze tylko swoje własne sprawy, lecz kogoś takiego, kogo uwaga skierowana będzie na chorego. Dlatego ważniejsze jest to, co nas łączy, od tego, co nas kiedyś mogło dzielić. Należy również zwrócić uwagę, by czas naszych odwiedzin nie odbywał się zgodnie z naszym uznaniem, lecz według potrzeb chorego. Kiedy stwierdzimy, że chory jest zmęczony i napięty, ograniczamy naszą wizytę do 20-30 minut.

Próba

Zachowanie się chorego podczas naszych odwiedzin udziela się również i nam. Człowiek, który poddany został próbie przez swoje cierpienia, na krótszy czy też dłuższy okres czasu, może trwać w swojej niewiedzy, strachu i bezsilności. Samo dotarcie do osoby znajdującej się w takiej sytuacji wyzwala w nas lęk i niepewność. Są to odczucia chwilowe, ledwo docierające do naszej świadomości. Jeżeli wyciągniemy z tego odpowiedni wniosek, będzie to dla nas bardziej pomocne, jak gdybyśmy chcieli się tego uczucia pozbyć; bardziej pomocne dla nas samych, aniżeli wykazanie naszej siły wtedy, kiedy objawia się w nas słabość, będzie to również pokrzepiające dla chorego, który odczuje, jak bardzo jesteśmy mu bliscy.

Zaufanie

Odwiedzając chorego zaufaliśmy, że Bóg będzie nas wspierał swoją obecnością. Każdy nasz ruch, mowa, słuchanie, jak również milczenie odbywa się przed Bogiem. Ufność i pewność, że On jest pośród nas, daje nam wewnętrzny spokój i opanowanie. Bóg, zarówno przez naszą aktywność, jak i naszą słabość, czy przez zadania, które podjęliśmy, może realizować swoje dzieło. Pomnożymy swoje dziedzictwo nie tylko wtedy, kiedy jesteśmy gotowi dać choremu coś od siebie, lecz również wtedy, kiedy przyjmiemy coś od niego: przez to, że pokłada ufność w Bogu; przez swoje postanowienie, iż mimo następstw związanych z chorobą nie załamuje się, lecz jest gotów przyjąć w całości swoje cierpienie. Ufność w obecność Bożą może być wyrażona w modlitwie, przez naszą z Nim rozmowę, na podstawie Słowa Bożego. To zachęca, oddala również wszelkie wątpliwości i umacnia nadzieję.

Zwątpienie

Nie tylko ufność, wzmacniająca Bożą obecność, będzie treścią naszej rozmowy. Wystąpi tu również zwątpienie, czy Bóg jest nam przychylny w swoim prowadzeniu. w swojej cudownej, pocieszającej dobroci. Zwątpienie, zniechęcenie, skarga i oskarżenie pobudzają człowieka wierzącego w takim samym stopniu, jak zaufanie i wiara; różnią się jednak tym, że odbudowują naszą pewność. Pozwólmy zatem choremu na zwierzenia, które przynoszą ulgę i mniej obciążają jego myśli. Mniejsze też będzie nasze zakłopotanie, kiedy wysłuchamy skargi chorego, gdyż doświadczyliśmy to zapewne na sobie, że móc się przed kimś wyżalić, przynosi ulgę, a Bóg wysłucha i rozproszy wszelkie zwątpienie.

Nadzieja

Skarga i zwątpienie w końcu jednak przerodzą się w nadzieję. Chociaż nie naszym jest zadaniem przekonywać chorego, że przez nadzieję zostanie mu przywrócone zdrowie, na co my nie jesteśmy w stanie dać mu zupełnej gwarancji. Będziemy się jednak wspólnie radować z każdej poprawy zdrowia chorego. Jedną z najpiękniejszych nagród, którą w czasie odwiedzin możemy otrzymać, jest zadowolenie, że mogliśmy kogoś pokrzepić, wzmocnić i znaleźć wspólne porozumienie. Niekiedy też nie odczuwamy, że nasza pewność i zaufanie udzielą się choremu. Zadaniem naszym jest utwierdzić w chorym nadzieję, że jeszcze doświadczy na sobie, iż Bóg jest mu przychylny. Może się zdarzyć, że po tych odwiedzinach sami odczujemy potrzebę pokrzepienia, gdyż troski chorego stały się również naszym udziałem. W tej sytuacji szukamy kontaktu z przyjazną nam osobą, by w czasie rozmowy móc się odprężyć i zdobyć nowe siły w pracy dla Pana.

Gerhard Steege
wg „Die Wegweisung” nr 7-8/86
(tłum. Z. Chleboś)
(Łaska i Pokój 5-6/88)